Droga Lolu Kłosik dziękuję za komentarz ;** według twej woli dodaję teraz długą część ;) mam nadzieję, że się spodoba. Czekam na komentarz :)
==========================================================
...a teraz leżę tu i czekam, aż śmierć po mnie przyjdzie. Nie wierzę już w mój happy end. Mam nadzieję, że chociaż Liam się go doczeka.
~ perspektywa Liama ~
Usiadłem na ławce i zacząłem nad tym wszystkim rozmyślać. A może Zayn ma rację? Może nie powinienem tego robić. W końcu cały świat mnie zna...miliony fanek oczekuje, że mnie kiedyś spotkają, że pogadamy. Ale kogo ja oszukuję...nawet jeśli ja zostanę tu - na Ziemi, to ona - źródło mojego szczęścia - odejdzie i to na zawsze. Muszę ją ocalić, to mój obowiązek. Wstałem, przeszedłemkawałek alejką, a potem zamówiłem taksówkę. Podjechałem pod szpital, wszedłem do środka. Skręciłem w lewo i znalazłem się w sali nr 9, kiedy drzwi się otworzyły i wyszli lekarze z obchodu. Pomyślałem, że to jedyna taka okazja, aby dowiedzieć się więcej o jej stanie zdrowia.
- Przepraszam, ja chciałem spytać co się dzieje z [T.I] [T.N.].
- A pan to kto? - zapytał najstarszy z lekarzy.
- Jestem jej chłopakiem...
- Aaaaaa rozumiem - to mówiąc zmarszczył brwi i zsunął okulary. - Hmm...jeśli mam być wobec pana szczeryto mogłoby być lepiej. Szacuję, że zostały jej dwa dni życia. Zostały uszkodzone obydwie nerki, wątroba i żołądek. Potrzebny jest natychmiastowy przeszczep, a dawcy brak. Proszęnie nastawiać się na cud, bo przeżyje pan gorzkie rozczarowanie. Josh, Kate idźcie kontrolować resztę pacjentów zaraz do was dojdę.
- Ale czy naprawdę nie da się niczego zrobić? - kontynuowałem.
Najstarszy lekarz wskazał na krzesła pod ścianą, usiedliśmy, po czym mi odpowiedział:
- Rozumiem pana. Dwadzieścia lat temu straciłem żonę, w podobnych okolicznościach. Nadal nie mogę się z tym pogodzić...też próbowałem niewiadomo czego. Niestety nic nie pomogło, tuż przed śmiercią powiedziała mi: "Dajcie mi umrzeć. Bóg już przygotował dla mnie pokoik, ja będę tam na ciebie czekać. Tylko pamiętaj o mnie, bo kiedy zapomnisz nie będę mogła cię pocieszać. Za każdym razem kiedy zobaczysz białego gołębia, wiedz, że to mój posłannik, który mówi ci żebyś się uśmiechnął, bo ja jestam tam na górze szczęśliwa." i wtedy zasnęła, a mi zostało tylko wierzyć, że to co powiedziała jest prawdą.
- To smutne...a jeśli znalazłby się dawca na przykład ja bym nim został, to czy byłaby jakaś szansa?
- Hmm...zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ją uratować. Jest wyjątkowa, ma pan szczęście, że mógł ją pan bliżej poznać. Ma w sobie coś takiego, że jak się ją tylko ujrzy to już pała się do niej sympatią.
- Tooo...spróbuje pan dokonać przeszczepu?
- Mogę spróbować, ale nic nie obiecuję. No! Czas już na mnie, a ty chyba nie przyszedłeś tu, żeby gadać ze mną.
- Tak, racja. Dziękuję za rozmowę. Dobranoc.
- Dobranoc.
Otworzyłem powoli drzwi do sali. [T.I.] już spała. Przesunąłem delikatnie grzywkę i pocałowałem ją w czoło. Usiadłem na krześle obok łóżka i zacząłem głaskać [T.I] po ręce. Wkrótce miarowe pikaie aparatury uśpiło i mnie. Zasnąłem płytkim, niespokojnym snem. Nagle obudziłem się, do sali wbiegli lekarze i rodzice [T.I.]. Na aparacie wyraźnie widać było, że tętno gwałtownie spada. Wkrótce linia serca była zupełnie prosta. Lekarka wzięła defibrylator i przez ciało [T.I.] przeszedł wstrząs prądu, a potem kolejny. Stałem w odrętwieniu i patrzyłem na płaczącą mamę [T.I.] i jej tatę przytrzymującego wyrywającą się kobietę. Patrzyłem jak koordynator, z którym wczoraj rozmawiałem reanimuje [T.I.] próbując wykrzesać z niej resztki życia. Na chwilę się ocknęła i wydusiła z siebie "Liam, mamo, tato kocham wa..." nie dokończyła, bo znów straciła przytomność. Nie mogłem na to wszystko patrzeć. Serce pękło mi na połowę, a potem na coraz mniejsze kawałki. Medycy z coraz większym zapałem próbowali ją ocalić. Liczyła się każda sekunda. Złapałem [T.I.] za rękę - chciałem po raz ostatni poczuć ciepło jej dłoni, być z nią. Po 15 minutach reanimacja nie przynosiła najmniejszego efektu. Czułem jak [T.I.] powoli traci ciepło, jak odlatuje gdzieś daleko skąd nie ma już powrotu. Wybrała się w swoją ostatnią podróż, jednak posiadała bilet tylko w jedną stronę. Matka [T.I.] cała we łzach, wtuliła się w ramię męża łkając. Ojciec [T.I.] skinął głową na znak, że zgadza się, aby zaprzestać ratowania, które nie przynosi żadnych efektów.Zaprzyjaźniony chirurg nakazał młodszym lekarzom odejść od [T.I.], a tak właściwie jej zwłok. Matka opadła na zmarłą córkę zalewając się łzami, a ojciec stał cicho, przeżywając wewnętrzny kryzys.
Dwa dni później odbył się uroczysty pogrzeb, na który specjalnie napisałem żałobną balladę. Oprócz mnie zostali zaproszeni także Harry, Niall, Louis, Zayn, Perrie i Eleanor. Rodzice [T.I.] poprosili, żebym zaśpiewał to co napisałem. Jednak nie doszedłem do refrenu, a głos stanął mi w gardle. Louis wziął z moich rąk kartkę z tekstem i dokończył śpiewać. Potem z kościoła przeniesiono trumnę na przylegający do niego cmentarz i spuszczono na linach do specjalnie przygotowanego wcześniej dołu. Dziurę przykryto betonową płytą, a jutro miano zamontować nagrobek. Każdy z obecnych zapalił znicz lub położył kwiaty ku jej pamięci. Większość gości się już rozeszła, lecz ja zostałem. Ukląkłem obok zniczy i zacząłem się za nią modlić. Podszedł do mnie Louis.
- Liam...
- Zostaw mnie! - powiedziałem że łzami w oczach. - Daj mi spokój! Chcę być z nią! Nie rozumiesz?!
- Stary...co by ona na to powiedziała? [T.I.] nie chciałaby, żebyś się załamał. Liam musisz to zrobić...dla niej. Na pewno jej ostatnia prośba do ciebie brzmiałaby: "Nie martw się, żyj dalej. Ułóż sobie życie od nowa, bądź szczęśliwy póki możesz. Wkrótce się spotkamy ja będę na ciebie czekać tam, na górze. STAY STRONG", więc spełnij tą niedoszłą prośbę, bo to jedyne co możesz dla niej zrobić.
- Kiedy ja...
- Wstań, pożegnaj się, idziemy do domu. To nie miejsce na takie rozmowy, jeszcze nas ktoś zobaczy...
- Tak, już idę. Tylko daj mi chwilkę na pożegnanie się z [T.I.]!
- Dobra, to ja już idę do samochodu. Czekamy tam na ciebie.
- Dobrze.
Kiedy Louis poszedł wziąłem sznury, na których spuszczano trumnę. Jeden koniec przywiązałem do drzewa, a drugi wokół własnej szyi. Po co żyć, kiedy nie ma się już dla kogo? Zapisałem to na kartce i wlożyłem do kieszeni. Po chwili wszedłem na najbliższy nagrobek i skoczyłem. Ostatnie co poczułem to sznur zaciskający się wokół mojej szyi.
~ perspektywa Louisa ~
Nie przychodzi już 10 minut. Co on tam mszę odprawia? Idę po niego!
- Louis gdzie idziesz? - spytała moja dziewczyna.
- Po Liama, wkońcu mieliśmy wracać razem, nie?
- Tak, tak. Tylko wracaj szybko, bo się spóźnimy na pokaz mody!
"A ta tylko napierdala o tym pokazie. Umarła dziewczyna naszego przyjaciela, także nasza przyjaciółka, wspaniała dziewczyna, a ona tylko widzi własną dupę." - pomyślałem wkurzony.
Przeszedłem alejkę, skręciłem w prawo po czym moim oczom ukazał się makabryczny widok. Liam wiszący na drzewie z twarzą całą siną. Pobiegłem po chłopaków. Po chwili Liam leżał na trawie, a Perrie go reanimowała, całe szczęście, że miesiąc temu ukończyła kurs pierwszej pomocy. Zayn w tym czasie zadzwonił po pogotowie. Karetka przyjechała po 5 minutach, wsiadłem z Liamem do ambulansu. Lekarze reanimowali go w drodze do szpitala, ale pomimo wszelkich starań biedak wyzionął ducha. Godzinę zgonu podano jako 18:46. Szukając jego dokumentów, natknąłem się na karteczkę z napisem "Po co żyć, kiedy nie ma się już dla kogo?" Cały świat Directioners pogrążył się wtedy w żałobie, pamiętam ile było akcji na TT, ale żaden tweet nie mógł cofnąć czasu, nie mógł go obudzić z wiecznego snu. Z chłopakami bardzo nad tym boleliśmy. One Direction straciło Daddy'ego, wspaniałego człowieka o wielkim sercu. Dwa dni po zgonie odbył się pogrzeb, na który przybyli też rodzice [T.I.]. Po krótkiej rozmowie z rodzicami Liama podeszli do mnie i powiedzieli:
- Liam przyjaźnił się z tobą najbardziej...czy może powiedział ci przed śmiercią ostatnią wolę?
- Nie...ale domyślam się co to mogło być...
- Tak?
- Żeby spoczął obok [T.I.]...
- Tak też myślałam - powiedziała mama Liama.
- Aaaa...i byłbym zapomniał. Tuż po śmierci znalazłem w jego kieszeni TO - to mówiąc podałem jej karteczkę z ostatnim przedśmiertnym zdaniem młodego Payn'a. Jego mama przeczytała i wybuchła płaczem. Zaraz po tym odbył się uroczysty pogrzeb i odprawiono skromny ślub Liama i [T.I.] po to, żeby mogli leżeć w jednym gobie. Napis na tablicy brzmiał:
"[T.I.] Payne
ur. 20 czerwca 1995r.
zm. 14 listopada 2013r.
Niech Bóg ma ją w swojej opiece."
Obok podobny:
"Liam Payne
ur. 29 sierpnia 1993r.
zm. 18 listopada 2013r.
Niech Bóg ma go w swojej opiece."
I tak spełniła się ostatnia, choć niewypowiedziana wola naszego przyjaciela Liama.